Rozcięta głowa dziecka, wizyta na pogotowiu, a później rachunek na 90 zł. Tak zakończyła się wizyta w rawskim szpitalu dla mieszkanki Rawy Mazowieckiej (dane do wiadomości redakcji). Mama nie pozostawiła jednak sprawy bez reakcji, odwołując się od nałożonej płatności. Jej wniosek został pozytywnie rozpatrzony, a dyrekcja szpitala zapewnia, że z tej sytuacji zostaną wyciągnięte wnioski. To ma doprowadzić do sprecyzowania procedur, by te dla pacjenta były jeszcze bardziej przejrzyste.
Wszystko zaczęło się od niewinnej zabawy u dziadków. Tam mały rawianin uderzył się głową o parapet. Sytuacja przestraszyła jego mamę, która postanowiła o fachową pomoc poprosić na Izbie Przyjęć rawskiego szpitala.
– Z rozciętej głowy krew lała się strumieniami. W momencie gdy nie mogliśmy tego krwawienia zatamować, stwierdziliśmy, że jedziemy do szpitala, na pogotowie. Nikt wtedy nie myślał o tym, żeby jechać po jakiekolwiek skierowanie. W takim momencie dla mnie najważniejsze jest zdrowie dziecka. Na miejscu zanim doktor zszedł, trochę się zeszło, ale już jak się pojawił, popatrzył na główkę i powiedział, że nic się nie stało. Pielęgniarce polecił ogolić włoski wokół rany i nakleić plasterki – relacjonuje nasza rozmówczyni.
I choć na szczęście rana okazała się niegroźna, niesmak po tej wizycie pozostał. Po opatrzeniu rany rodzic dostał bowiem do podpisania dokumenty. Pewien czas później listownie dotarła faktura z opłatą za wykonaną usługę.
– Dostałam listem poleconym fakturę do opłacenia, a także oświadczenie podpisane przeze mnie, na którym została dopisana notatka, że uraz nie zagrażał życiu, a badanie zostało wykonane na żądanie matki. To chyba oczywiste, że skoro jadę z małym dzieckiem do szpitala po pomoc, to oczekuję, że będzie mu ona udzielona. Tej informacji też nie było na dokumencie jak go podpisywałam. A i informację o tym, że muszę zapłacić otrzymałam dopiero po fakcie, czyli po zaklejeniu rany syna, kiedy mieliśmy już wychodzić – dodaje rawianka.
Rachunek opiewał na 90 złotych. Kwota nie była duża, jednak dla mieszkanki miasta stanowiła finansowy problem. Kobieta postanowiła odwołać się od tej decyzji.
– Rozpatrzyliśmy odwołanie się Pani od płatności. Ze względu na jej trudną sytuację finansową nie będzie musiała ponosić żadnych płatności za świadczone usługi w Izbie Przyjęć. Nie mogliśmy jednoznacznie stwierdzić czy ze strony pracowników szpitala zostały wypełnione wszystkie obowiązki, ponieważ mamy dwa rozbieżne stanowiska. Z racji tego, że były wątpliwości, przychyliliśmy się do wniosku mamy pacjenta – informuje dyrektor Szpitala Świętego Ducha w Rawie Mazowieckiej Daniel Aptapski.
Odwołanie zostało rozpatrzone pozytywnie, a dyrekcja rawskiego szpitala zapowiedziała, że sprawa będzie miała swój dalszy ciąg. Sytuację analizuje mecenas, na podstawie wniosków szpitalne procedury mają być precyzowane. Wszystko po to, by były jeszcze bardziej czytelne dla pacjentów placówki.
– W sytuacjach zagrożenia życia, pomoc udzielana w Izbie Przyjęć jest nieodpłatna, ale gdy te świadczenia nie mają takiego charakteru, pacjenci są informowani, że mogą skorzystać nieodpłatnie z pomocy innych podmiotów medycznych, albo jeżeli chcą tę usługę zrealizować u nas, będą musieli uregulować określoną płatność. Póki co jest to pierwsza taka sytuacja, która budzi wątpliwości. Niestety Ministerstwo Zdrowia zrzuciło odpowiedzialność na pacjenta, czy wybrać przychodnię, POZ, Izbę Przyjęć, czy podnieść słuchawkę i zadzwonić po karetkę. Musimy odnaleźć się w tej rzeczywistości, gdybyśmy mieli w ręku wszystkie formy świadczenia usług, czyli POZ, NPL, poradnie specjalistyczne i Izbę Przyjęć, to moglibyśmy, wychodząc na przeciw pacjentom, łatwiej funkcjonować. Wtedy też my przyjęlibyśmy na siebie obowiązek rozstrzygania, czy pacjentowi należy pomóc natychmiast – dodaje Daniel Aptapski.