11 godzin trwał protest rolników w Rawie Mazowieckiej. Na żądanie pikietujących do zakładu Food Service przyjechał zastępca Głównego Lekarza Weterynarii

erawaMiasto
komentarzy

Około 300 rolników pojawiło się wczoraj pod zakładem Food Service w Rawie Mazowieckiej. Pikietujący zablokowali drogę wjazdowo-wyjazdową z firmy. Później wzburzeni wyszli na trasę S8. Po kilku godzinach zostali zastopowani przez policję. Cały protest zakończył się o godzinie 20:00. 

Rolnicy w Rawie Mazowieckiej pojawili się o godzinie 9:00. Ich postulaty były jasne i dotyczyły przede wszystkim zaprzestania sprowadzania wieprzowiny z zagranicy, która ich zdaniem jest zdecydowanie gorszej jakości. Domagali się także flagowania pochodzenia produktu, nie tylko miejsca ich pakowania, kontroli importowanych półtusz, wsparcia z Izb Rolniczych, a także nawiązania współpracy z krajami azjatyckimi, do których chcieliby eksportować wieprzowinę swojego chowu. 
– Boli nas to, że taki kraj, jak Belgia, gdzie również występuje choroba ASF może eksportować mięso do Polski. Do nas trafia wszystko co najgorsze, a nasze mięso nie wyjeżdża nigdzie, chociaż jesteśmy w tej samej Unii Europejskiej i przestrzegamy wszystkich zasad związanych z zagrożeniem ASF – krzyczał pod zakładem rozgoryczony pan Krzysztof, rolnik z powiatu piotrkowskiego. 

Początkowo około 300 osób blokowało bramę zakładu Food Service. Z terenu firmy nie wypuszczano chłodni z mięsem, na teren zakładu wpuszczano natomiast ciężarówki z żywcem. Rolnicy domagali się, aby ktoś z zakładu z nimi porozmawiał. To jednak nie nastąpiło.
– Ja miałem drzwi otwarte, można było przyjść. Nie wiem czego oni chcieli, a czego nie. Cały czas byłem do dyspozycji. Nie będę rozmawiał z tłumem, bo to do niczego nie prowadzi – mówił prezes zarządu Food Service, Marek Czerniej. 

Protestujący głośno stwierdzili, że nie zmieszczą się w gabinecie prezesa i po około trzech godzinach pikietowania podjęli decyzję o rozdzieleniu się. Jedna z grup nadal okupowała bramę zakładu, druga natomiast ruszyła na drogę ekspresową S8. 
– Skoro nikt nie chce nas wysłuchać kiedy zachowujemy się w miarę kulturalnie i protestujemy tak jak nam kazał minister, pod zakładem, to nie pozostaje nam nic innego. Później się dziwią, że rolnicy wychodzą na drogi. Sami nas do tego prowokują – oświadczył Janusz Terka z NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych z powiatu piotrkowskiego. 

Grupa około 70-ciu rolników pojawiła się na nitce z Warszawy w kierunku Piotrkowa Trybunalskiego. Protest zabezpieczała policja, która chcąc usprawnić ruch, zorganizowała objazd. Niezadowoleni protestujący ruszyli pasem awaryjnym w stronę stolicy. 
– Nie zatrzymujemy się. Idziemy do Warszawy, skoro tu nikt do nas nie ma zamiaru się pofatygować, to my to zrobimy – mówił Krystian Brodecki uczestnik protestu. 

Do kolumny spontanicznie dołączyli także przedstawiciele hodowców drobiu z powiatu tomaszowskiego. 
– Jedziemy na tym samym wózku. Koszt odchowu drobiu jest wyższy od ceny skupowej. Do każdego kilograma musimy dołożyć 50 groszy, żeby zakład w ogóle od nas odebrał – komentowała Agata Głuszcz z Podkonic. 
ZDJĘCIA Z PROTESTU ZNAJDZIECIE TUTAJ
Rolnicy do Warszawy jednak nie dotarli. Zatrzymani zostali między Jakubowem a Przewodowicami przez policjantów z Rawy Mazowieckiej, którzy wraz z funkcjonariuszami Oddziału Prewencji z Łodzi przystąpili do legitymowania ich z uwagi na popełnione wykroczenie, jakim jest piesze poruszanie się po drodze S8. 

Protestujący zgodzili się zejść na pobliski parking, tu zostali otoczeni przez policję. Rozpoczęto rozmowę o warunkach zakończenia protestu. 
– Nie chcemy być legitymowani, żądamy wypuszczenia nas. Chcemy, żeby do zakładu przyjechał główny weterynarz i skontrolował zablokowaną przez nas ciężarówkę – kontynuował Janusz Terka. 

Około godziny 17:00 w zakładzie Food Service pojawił się Jacek Kucharski, zastępca Głównego Lekarza Weterynarii. Prezes spółki Marek Czerniej wyszedł i zaprosił przedstawicieli protestujących do rozmowy. Finalnie ustalono, że oczekujący samochód z półtuszami wjedzie na teren zakładu. Tam zostanie skontrolowany. Przedstawiciele rolników mogli przyglądać się otwarciu pojazdu przez zakładową szybę.
– Jesteśmy cały czas kontrolowani przez służby weterynaryjne, my nie mamy nic do ukrycia, ale nie może też być tak, że kto krzyknie głośniej może być i sprawdzać. Są od tego odpowiednie służby – dodał prezes Czerniej – Rozumiem te zarzuty, ale prawda jest trochę inna, zwiększyliśmy liczbę uboju do roku ubiegłego o 100%. Więcej nie jesteśmy w stanie bić. Zdolność naszego zakładu to 1350 sztuk dziennie, dziś zabiliśmy 1400. (…) Jeżeli nam, pod nasze zapotrzebowanie, pod zapotrzebowanie naszych klientów, brakuje jakichś asortymentów, no to dokupujemy, ale tylko tego czego nam brakuje, ale tylko dokupujemy, a nie bazujemy na imporcie. 

Z uwagi na protest wczoraj w zakładzie odbyła się wzmożona kontrola.
– Była kontrola dostaw półtusz i uboju. Też brałem część dokumentów w inspektoracie powiatowym, przyjrzałem się dokumentom zakładowym. Wszystko wygląda jak najbardziej w porządku tak na pierwszy ogląd. Zakład wprowadził dodatkowe dokumenty śledzenia towarów. Ma pełną dokumentację. A przede wszystkim, bo to jest klucz do sprawy, etykiety, które nakłada na produkt są prawidłowe – mówił  Jacek Kucharski, zastępca Głównego Lekarza Weterynarii, zapewniając o kolejnych kontrolach w rawskim zakładzie. 

Następnie policji udało się przekonać oczekującą grupę na parkingu przy S8, aby poddała się legitymowaniu. 
– Nie będą wyciągane wobec was żadne konsekwencje. Musimy was wylegitymować, ale nikt nie otrzyma mandatu – tłumaczył zebranym podkom. Mirosław Lisicki, naczelnik Wydziału Kryminalnego rawskiej policji. 

Rolnicy ostatecznie podjęli decyzję o zakończeniu protestu. Jednak nie są zadowoleni z efektów, dlatego też nie wykluczają kolejnych akcji pod innymi zakładami.

Podziel się artykułem

0

Dodaj swój komentarz