Koalicja za burmistrzem, opozycja za mieszkańcami. Tak, w stylu boiskowych komentatorów, można by streścić przebieg głosowania nad nazwą dla nowego, budowanego w mieście ronda. Już dawno żadna uchwała podejmowana przez lokalną radę nie budziła tylu emocji. Dawno bowiem, a może nawet nigdy, w proces nazewnictwa nie włączyło się tylu mieszkańców miasta. W tym przypadku blisko 700 osób podpisało się pod inicjatywę mieszkańca, Adriana Galacha, który zaproponował nazwę „Żołnierzy Niezłomnych”.
Kalendarz związany z podejmowaniem decyzji w tej kwestii od początku wydawał się mocno napięty. Może to niektórych dziwić. W końcu rondo cały czas jest budowane, a jego nazwa nie wpływa ani na proces rozliczania inwestycji, ani na jej planowane zakończenie. Tym bardziej trudny do zrozumienia był fakt, iż druga propozycja nazwy – ta złożona przez burmistrza Eugeniusza Góraja – miała być procedowana na pierwszej, wrześniowej sesji. Było to o tyle karkołomne przedsięwzięcie, iż od początku swojej akcji (a więc od 13 sierpnia) Adrian Galach zapowiadał, że oficjalny wniosek złoży do biura rady 1 września, w 75. rocznicę wybuchu II Wojny Światowej.
Normalną sytuacją byłoby więc zdjęcie z porządku obrad punktu, porządne przemyślenie sprawy i podjęcie decyzji na kolejnej sesji. Do końca kadencji radni na pewno zdążyliby to zrobić. Proponowała to nawet opozycja, lecz wniosek nie znalazł wśród innych radnych aprobaty. Na otarcie łez kilkuset mieszkańców Rawy, możliwość rozpatrzenia obywatelskiego pomysłu pojawiła się jednak na samej sesji. Radny Leszek Jarosiński poprosił przewodniczącą o udzielenie głosu inicjatorowi przedsięwzięcia, który szczegółowo zreferował dlaczego warto pokusić się o taką, a nie inną nazwę.
– To państwo radni zadecydujecie, czy w naszej lokalnej społeczności, przestrzeni publicznej, niezłomni wreszcie przestaną być wyklęci – puentował młody rawianin.
Radni zmierzyli się na argumenty
Tuż po wystąpieniu Adriana Galacha za dyskusję zabrali się sami radni. Nawet mniej wnikliwy obserwator mógł zauważyć, że w tym przypadku opozycja celniej „strzelała” argumentami. Mówiono o zaangażowaniu młodych mieszkańców, wyraźnym głosie lokalnej społeczności, czy wreszcie podobnych inicjatywach, które radni popierali bez ogromnego zaangażowania rawian.
– Mieliśmy taką inicjatywę kiedy pięknie wyremontowany plac przed SP Nr 1 miał zmienić nazwę. Wtedy nie była to propozycja pana burmistrza, jej inicjatorką była pani dyrektor. Nie wygłaszała wtedy długich referatów, a jej inicjatywa została przyjęta – przypominała radna Sylwia Skóra.
[poll id=”24″]
Argumenty, które padały po drugiej stronie dotyczyły chociażby kwestii nawiązania do nazw ulic na pobliskim osiedlu, czy uniwersalności pomysłu zaproponowanego przez burmistrza.
– Rondo Królewskie ze względu na to, że jest to zwieńczenie ulic królów polskich. Po latach nikomu się nie przypomni tej nazwy zmieniać. My przeżywaliśmy wiele takich nazw, kiedyś były przyjmowane, a później trzeba było po latach zmieniać (…) Nazwa ronda, Królewskie nie będzie budzić kontrowersji przez kolejne tysiąclecie – tłumaczył wiceburmistrz Wojciech Skoczek.
Zdarzały się także argumenty nieco chybione, które mogły budzić wrażenie, że lekko mijają się z ideą samorządności. Wśród nich ten dotyczący czasu w jakim inicjatorzy akcji złożyli swoją propozycję. Trudno jednak wymagać od mieszkańców miasta, by orientowali się w uchwałodawczych zamierzeniach samorządowców. Realnie było to o tyle trudne, iż informacja o sesji na stronie Urzędu Miasta pojawiła się 28 sierpnia, a więc trzy robocze dni przed samym posiedzeniem kolegialnego organu.
– To powinno być przedstawione dużo wcześniej, żebyśmy mogli się z tym faktycznie zapoznać. To, że pani przewodnicząca udzieliła głosu, to w zasadzie jej cześć i chwała – podkreślał radny Bernard Sujka.
Finalnie radni zagłosowali oddając 8 głosów „za” i 6 „przeciw” propozycji Eugeniusza Góraja. Z którego pomysłem nie zgodziła się opozycja.
Internauci oceniają decyzję
Internet po decyzji radnych zawrzał. Nie powinno to zaskakiwać, w końcu to pierwsza poważna inicjatywa w mieście, która swoje początki miała w czeluściach portali społecznościowych. Internauci na naszym Facebook’u zwracali uwagę, iż lekceważenie głosu mieszkańców przed samymi wyborami może być „strzałem w stopę”.
Trudno dziwić się takiemu klimatowi opinii. W końcu szczególnie młodzi ludzie, dorastający w demokratycznym świecie, nie zawsze zgadzają się z argumentami swoich samorządowych przedstawicieli. Ci z kolei czasami nie do końca potrafią udźwignąć ciężaru demokracji, o której świadczą nie tylko same wybory, ale także to, co dzieje się pomiędzy nimi.