„W mojej ocenie nasze zespoły ratownictwa medycznego działały prawidłowo”. Na eRawa.pl o ratunkowej akcji rozmawiamy z dyrektorem rawskiego szpitala, Danielem Aptapskim…

erawaPowiat
komentarzy

Prokuratura z urzędu przystąpiła do wyjaśniania zagadnień związanych z akcją ratunkową jaka prowadzona była podczas karambolu, do którego doszło na trasie S-8 w okolicach miejscowości Kowiesy. Śledczy będą sprawdzali czy organizacja i praktyczna realizacja akcji ratunkowej była przeprowadzona zgodnie z obowiązującymi standardami. Ważne w tym kontekście jest także sprawdzenie, czy potencjalne nieprawidłowości mogły mieć wpływ na stan poszkodowanych.

W całej akcji udział brały dwa zespoły ratunkowe podlegające pod rawski szpital. To właśnie ekipa ratowników z Białej Rawskiej jako pierwsza dotarła na miejsce tragicznego zdarzenia. Między innymi o tym rozmawialiśmy dziś z dyrektorem rawskiego szpitala, Danielem Aptapskim. Poniżej zapis wspomnianej rozmowy.

> Więcej o karambolu na S-8 przeczytasz w naszych poprzednich wpisach.

Jaki udział w całym zdarzeniu miały zespoły medyczne podlegające pod rawski szpital?
Daniel Aptapski: Z trzech zespołów ratownictwa medycznego jakie mamy dostępne w naszym regionie operacyjnym udział brały dwa zespoły. Zespół „P2” z Białej Rawskiej brał bezpośredni udział, przybył pierwszy na miejsce zdarzenia. Zespół ten otrzymał zgłoszenie z dyspozytorni, która to otrzymała informację z CPR w Łodzi. Zespół przybył na miejsce wypadku w ciągu około 20 minut. Podjęta została akcja ratownicza, która poprzedzona została triażem, czyli segregacją pacjentów. Zespół ten poprosił o pomoc i dostarczenie kolejnych zespołów ratownictwa na miejsce zdarzenia, ponieważ sami ratownicy nie byli sobie w stanie poradzić. Następnie na miejsce przybyła karetka ze Skierniewic. Nasz ratownik przekazał informacje jakie zdołał zebrać na miejscu lekarzowi zespołu „S”, przekazał mu kierowanie akcją ratunkową i sam poddał się decyzjom lekarza.

Jakie czynności dalej podjęli rawscy ratownicy?
Daniel Aptapski:
Nasz zespół „P” z miejsca zdarzenia zabrał trzech pacjentów. Jednego pacjenta oznaczonego kolorem czerwonym, czyli z bezpośrednim zagrożeniem życia, w stanie ciężkim i dwóch pacjentów o oznaczeniu zielonym, czyli z lekkimi obrażeniami.

Co w tym czasie działo się z pozostałymi zespołami? Na naszym terenie operacyjnym funkcjonują bowiem dwie podstawowe karetki oraz zespół specjalistyczny.
Daniel Aptapski: W tym czasie z naszego rejonu operacyjnego 10.07 karetka specjalistyczna była zaangażowana w akcję transportu pacjenta z zawałem do Tomaszowa Mazowieckiego, dlatego nie mogła wziąć od razu udziału w akcji. Karetka „P3” z miejscem stacjonowania w Głuchowie zabezpieczała nasz rejon operacyjny w momencie, gdy pozostałe zespoły były w akcji, jedna na S-8 druga w Tomaszowie. Karetka „P2”, jadąc z pacjentem do Łodzi, przekazała najciężej chorego powracającej z akcji karetce „S”, która udała się do Łodzi, do szpitala na Sporną. Karetka „P2” z dwoma pacjentami pojechała do Matki Polki. Około godziny 5:00 zespoły powróciły do naszego rejonu operacyjnego, do miejsc stacjonowania. Przez około 5 godzin cały nasz obszar był obstawiony tylko i wyłącznie zespołem „P3” z Głuchowa.

Jak Pan dyrektor ocenia tę sytuację?
Daniel Aptapski: Od momentu przyjęcia zgłoszenia z CPR z Łodzi, do zakończenia akcji, w mojej ocenie nasze zespoły ratownictwa medycznego działały prawidłowo. Uważam, że podjęliśmy czynności zgodnie z obowiązującymi przepisami. Nie chcę oceniać dlaczego rejon operacyjny Skierniewic my obsługiwaliśmy w pierwszej kolejności, dlaczego do nas trafiło to zgłoszenie.

Dziś opinię publiczną bulwersują nagrania ukazujące fragmenty pracy dyspozytorów. Jak może Pan skomentować ten materiał?
Daniel Aptapski: Te nagrania nie były ujawniane przez naszych dyspozytorów. To, że znajdują się tam wypowiedzi naszych dyspozytorów jest oczywiste. Jeżeli kontaktujemy się z CPR Łódź, albo innymi dyspozytorniami, w każdej z nich jest obowiązek rejestrowania rozmów. Na pewno od nas te nagrania nie zostały udostępnione. To co jest na tych nagrania pokazuje poniekąd pewien obraz warunków funkcjonowania dyspozytorów medycznych. Trzeba pamiętać, że to nie są zwykłe rozmowy w komfortowych warunkach. To są rozmowy w sytuacjach stresowych. Dyspozytorzy są odpowiednio przeszkoleni, ale często muszą opanowywać emocję np. osób zgłaszających. Nie chcę oceniać tych nagrań, z tego co wiem, one nie są kompletne, to pewnego rodzaju urywki rozmów. Proszę brać pod uwagę to, że to nie są sprawy spokojne, spodziewane, na które można się przygotować. To jest działanie, zbieranie informacji w warunkach kryzysowych. Reasumując, to co my zaprezentowaliśmy, mimo, że to nie był nasz rejon operacyjny, karetkę zadysponowaliśmy i pod tym względem nie mamy sobie nic do zarzucenia.

 

Podziel się artykułem

0

Dodaj swój komentarz